Przegląd Sportowy OnetPiłka nożnaTak wyglądało wielkie święto w Warszawie. Drożyzna i jedno pytanie
Na tym meczu chcieli być niemal wszyscy, ale nie każdemu się to udało. Trzeba było mieć albo sporo szczęścia, albo gruby portfel. Duża część kibiców woli nawet nie liczyć, ile kosztowała ich ta jednodniowa atrakcja. Z drugiej strony marzeń się nie ma, tylko się je spełnia. Czy było warto? Zdecydowanie. Kilka rzeczy wokół meczu Realu Madryt w Warszawie mocno nas jednak zaskoczyło.
- Na mecz Realu Madryt z Atalantą kibice zjechali się z całej Europy. Znacznie więcej było fanów Realu, ale to Włosi tego dnia byli głośniejsi. Nie zabrakło także trzeciej grupy... w koszulkach Barcelony
- Jeśli ktoś nie miał szczęścia i nie wylosował biletu, musiał słono zapłacić. A jeśli chciał jeszcze zakupić pamiątkę, to w ten jeden wieczór wydał kwotę, za którą mógł polecieć na wakacje last minute
- Po tym spotkaniu można stwierdzić, że organizacja ze strony UEFA robiła wrażenie. Poza jednym szczegółem
- Więcej informacji znajdziesz w Przeglądzie Sportowym Onet
Real Madryt wygrał mecz o trofeum i nie ma w tym żadnej większej historii. Taki scenariusz nikogo po prostu już nie zaskakuje. Tego samego nie można jednak powiedzieć o całej organizacji meczu o Superpuchar UEFA na PGE Narodowym w Warszawie. Tu było co najmniej kilka niespodzianek. Jakie wnioski z wizyty na tym meczu wyciągnęliśmy? Już spieszymy z odpowiedzią.
- Zobacz także: Bohater Realu Madryt zwrócił się do Polaków. Przemówił tuż po meczu
Festiwal drożyny w Warszawie. Wysoka cena za spełnienie marzeń
By dotrzeć na to spotkanie, trzeba było mieć albo masę szczęścia, albo spore środki finansowe. Bilety na mecz Realu Madryt z Atalantą zaczynały się już od 30 euro, czyli nieco ponad 100 zł, ale by zakupić je w takiej cenie, trzeba było mieć szczęście w losowaniu organizowanym przez UEFA. Chętnych było znacznie więcej niż dostępnych wejściówek, a do tego dochodzili jeszcze przecież ludzie i firmy, którzy zamierzali na swoim szczęściu zarobić. Efekt? Odsprzedawanie biletów z niemal dziesięciokrotną przebitką!
Za samą wejściówkę niektórzy musieli zapłacić więc co najmniej tysiąc zł, a jeśli chcieli dołożyć do tego pamiątkę, znów musieli głębiej sięgnąć do portfela. Program meczowy? 50 zł. Brelok? 60. A już za koszulkę i bluzę wydaną specjalnie na ten mecz UEFA oczekiwała od kibiców odpowiednio 150 i 300 zł. Dołóżmy do tego napój i przekąskę w trakcie meczu i szybko robi nam się kwota, za którą da się polecieć na wakacje last minute.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Kibice Realu Madryt zjechali się nie tylko z Polski. A na koszulkach... Robert Lewandowski
Jeśli ktoś zastanawiał się, czy wydarzenie tej rangi sprawi, że miasto zostanie przejęte przez kibiców futbolu, mógł tylko wyjrzeć za okno, by dobitnie się o tym przekonać. Ja na mecz wracałem z Mazur, a gdy dojechałem do Warszawy, nie minęło kilka minut, gdy zobaczyłem pierwsze osoby w koszulkach Realu Madryt. Z każdą chwilą fanów ubranych w białe barwy przybywało, na mieście dało spotkać się też masę kibiców z Bergamo, którzy choć przegrywali liczebnie, nadrabiali wokalnie i było ich słychać nie tylko podczas meczu. Co ciekawe, była też trzecia siła koszulek, które dało się wypatrzeć wśród kibiców. Ta najbardziej zaskakująca.
To, że w całej Polsce są tysiące kibiców Realu, którzy przyjechali na mecz ukochanej drużyny do Warszawy, nie może nikogo dziwić. Zorganizowana grupa ultrasów Atalanty? Robiła wrażenie, ale nikogo nie zaskakiwała. W przeciwieństwie do tego, że w okolicy stadionu i na samych trybunach można było spotkać sporo fanów... w koszulkach Barcelony. Tego dnia w Warszawie królowały nazwiska Mbappe czy Bellingham, ale dało się dostrzec także kibica w trykocie Roberta Lewandowskiego.
Gwiazdy na wyciągnięcie ręki w Warszawie. Kompletnie inna perspektywa
W ostatnich tygodniach Warszawa kilkukrotnie stawała się centrum wielkich wydarzeń. Najpierw koncerty Taylor Swift i znów niezwykle drogie bilety, pamiątki i tłumy chętnych. Tym razem na PGE Narodowym pojawiły się znów gwiazdy największego formatu, a oglądanie najlepszego klubu świata na żywo to coś niesamowitego.
Kylian Mbappe strzelający gola w debiucie i zdobywający pierwsze trofeum to jedno, ale największe wrażenie tego dnia robił Jude Bellingham. Obserwowanie z góry jego boiskowych ruchów było niesamowitym przeżyciem. Wystarczy spojrzeć, by zrozumieć, czemu kolejni piłkarze i trenerzy mówią o jego boiskowej inteligencji. Anglik w zasadzie nie tracił piłek, podejmował świetne decyzje i brał udział w obu akcjach bramkowych. Gdy ogląda się występy 21-latka w telewizji, można być pod sporym wrażeniem, ale one nie oddają skali talentu. Na żywo to prostu geniusz.
A jak poradził sobie Mbappe? To właśnie nad tym zastanawiali się wszyscy kibice przed tym spotkaniem. Francuz, choć nie byłby w stanie nikogo oszukać, że grał już wcześniej w Realu Madryt, zaliczył wymarzony debiut. Pierwszy gol, pierwsze trofeum i jasny sygnał do wszystkich rywali i Roberta Lewandowskiego – genialnie pracujący organizm da się jeszcze ulepszyć. Tak samo jak oglądaliśmy nieco lepszą wersję debiutu, niż ten Polaka w Barcelonie.
Kapitalna organizacja. UEFA nie przemyślała tylko jednego
Spore wrażenie robiła także organizacja meczu ze strony UEFA. Drogowskazy wskazujące numery bram co kilka metrów, wszystko świetnie oznaczone, a do tego kilka wiadomości spływających na maila, ze wszystkimi szczegółami odbioru akredytacji. A na miejscu? Absolutny brak kolejek. Minuta, może dwie i akredytacja była już wydrukowana i można było udać się na stadion. A na nim w oczy rzucała się cała masa wolontariuszy chętnych do pomocy, odpowiedzi na pytania czy wskazywania miejsc kolejnym dziennikarzom i kibicom. Można by pomyśleć — niech takie mecze wracają do naszego kraju jak najszybciej. Z jedną zmianą.
W tej kwestii jedynym minusem było zorganizowanie strefy z wywiadami. Z jednej strony wszystko było świetnie rozwiązane, bowiem postawiono aż trzy oddzielne strefy, wszystkie odpowiednio nagłośnione i oświetlone. Problem w tym, że... w nich niekoniecznie pojawiali się piłkarze. Federico Valverde i Carlo Ancelotti byli tylko w niektórych strefach, a w tej, w której nakazano nam czekać, pojawił się tylko Thibaut Courtois. Trzy, cztery pytania i koniec wywiadu. A potem kolejne pół godziny czekania, by dowiedzieć się od pracownika UEFA, że więcej wywiadów nie jest już przewidziane. Taki szczegół nie mógł jednak popsuć tego sportowego święta.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Źródło:Przegląd Sportowy Onet
Data utworzenia:
15 sierpnia 2024 06:28
Real MadrytAtalantaKylian MbappeWiadomości Sportowe
Chcesz wyrazić swoje zdanie? Napisz komentarz i podziel się swoim punktem widzenia!